Zimowa sesja narzeczeńska w Lanckoronie
Sesja narzeczeńska zamiast ślubnej
Taka była ich decyzja. Bez białej sukni, bez zbędnych dodatków, totalnie na luzie. Tak własnie chcieli to zrobić i zrobili. Ich zimowa sesja narzeczeńska na zawsze zostanie w mojej pamięci, powodów jest wiele. Począwszy od tego, że trafiliśmy na turbo warunki, w mieście nie uświadczylibyśmy takiego śniegu. Poprzez to, że na prawdę dawno nie jeździłem na sankach, kończąc na tym że wracaliśmy przemoczeni ale szczęśliwi. Tylko kilkadziesiąt kilometrów za Krakowem w niedalekiej Lanckoronie trafiliśmy na śnieg jak z bajki.
Oni mieli już plan, ja musiałem go tylko zapisać na zdjęciach
To był styczeń, zima w mieście raczej nie należy do przyjemnych. Plan był wyskoczyć na sesję za miasto. Szczerze, nie musiałem szukać dla nich żadnej miejscówki, oni od razu wiedzieli czego chcą. Wybrali Lanckoronę, do której często jeżdżą czy zimą czy latem, kochają to miejsce więc decyzja mogła być tylko jedna. To był dobry wybór zwłaszcza, że na tamten moment nigdy tam nie byłem a lubię poznawać nowe miejsca. Pakujemy sanki do bagażnika i jedziemy dobrze się bawić! Wiecie jakie są plus wspólnej jazdy samochodem? Rozmowa, dużo się gada. Podczas rozmowy zdobywam kolejne informacje, które mogę potem spożytkować na sesji.
Zimowa sesja i zabawy na śniegu
Zaparkowaliśmy sporo poniżej rynku, po to by uniknąć ewentualnego zakopania się lub innych problemów technicznych, śniegu było na prawdę sporo. Maszerujemy w stronę centrum Lanckorony, gdzie w planie mamy pierwszą część naszych zdjęć. Potem krótka przerwa na pyszną herbatę w Arka Cafe. Druga część naszej sesji to cofnięcie się w czasie do dzieciństwa! Było dokładnie tak jak powinno to wyglądać, pokazali mi siebie i bawili się tą sesją. Bitwa na śnieżki, była również jazda na sankach, aniołki i wiele innych zabaw które dały im wiele uśmiechu. To była naprawdę dobra zabawa, a oni bawili się jak dzieci. Jak myślicie kto kogo ciągnął na sankach i kto wrócił do auta bardziej przemoczony? Sprawdźcie to!